BULDOŻEREM W STOKROTKI

„Jaka wielka jest Warszawa
ile domów,ile ludzi
ile dumy i radości
w sercach nam stolica budzi…”

Ten wiersz J.Tuwima, który pamiętam na pamięć chyba od zawsze,
często mi się przypomina,  gdy wjeżdżam do Warszawy.
Dziś także.
Ale dziś ten wiersz przysłonił szczególny obrazek.
Pewnie także na zawsze  zostanie w mojej pamięci.

Jechałam pociągiem osobowym. Niedziela. Miejsc do wyboru sporo.
Zajęłam więc siedzenie  przy oknie i w kierunku jazdy.
Lubię gapić się  przez okno.
Dojeżdżamy do Wa-wy Okęcie.
Wielki plac budowy. Wielki rozmach.
I…
gdzieniegdzie „wspomnienia” po ogrodach działkowych,
po takich samych kawałkach ziemi obiecanej,
jak mój Godów.
Moja oaza wolności.
Moja lipa, mój Kochanowski…
Moje krokusy, kaczeńce, stokrotki…
Żeby tak buldożerem?…
W sercu zakołatało.

A puste, ślepe domki,
z minami straszydeł
jakby do mnie  krzyczały przez rozdarte gardła:
„Co się gapisz…”.
Na szczęście siedziałam w pociągu. Okna szczelnie zamknęte.
Krzyku nie było słychać.
A pociąg jak tchórz szybko odjechał z miejsca wypadku.

Ja wiem. Ja rozumiem, że świat idzie naprzód.
Ale żeby tak się obejść z ziemią obiecaną?…