KACZEŃCE

    


…a Duch Boży unosił się nad wodami…


Mój stawik  budzi się ze snu zimowego.
Pierwsze otworzyły oczy rybki (japońce).
Zgłodniałe czekają na smakołyki.
Podziwiam ich malutką,  lecz doskonałą pamięć.

Za nimi skądś wygrzebały się brązowawe żabki i ropuszki.
Było ich siedem.
W biegu złożyły ikrę i już ich nie ma.

Ślimaki też nie próżnują…

Eulalii jeszcze nie widziałam.
Widać szarość  dnia nie dla niej.
Czeka,  aż scena zakwitnie.
Prawdziwa artystka.

Wczoraj kaczeńce pokazały swoje główki,
ale jeszcze jest za zimno, by zdjęły  chusty.
Niech tylko zaświeci słońce.
Uwielbiam kaczeńce.

Z wody wynurzają się nenufary.
Coś im spieszno w tym roku.
Może miały za ciasno w zimowym domu?


Alleluja!