OBRAZEK

Mija tydzień od pogrzebu Pana Mecenasa Wacława Błońskiego.
Był człowiekiem zacnym,  bardzo lubianym i szanowanym.
Był także moim Dobrym Klientem.
Miał 81 lat.
Jeszcze kilka dni temu sam  robił u mnie zakupy.
Zawsze będę Go dobrze wspominać.

Ostatni obrazek pewnie długo będę miała w pamięci.

Dzień pogrzebu Pana Mecenasa – 15 wrzesień.
Godzina ok.15. 
Już było po mszy świętej żałobnej.
Kondukt pogrzebowy dawno odjechał do Kielc.
Na ulicy zrobiło się pusto.
Pusto i smutno.
Kupujących też prawie wcale.
W takim smutnym zamyśleniu stałam więc za ladą i patrzyłam na tę pustą rozkopaną  ulicę Chałubińskiego  i jej przyległe.
I widzę
wzdłuż bloku,  w którym mieszkał Pan Mecenas, idzie mężczyzna. 
Trochę przy kości średniego wzrostu brunet z bujną czupryną  –   w wieku może 50 lat.
Elegancki, w garniturze.
Zerknął na zegarek.
Przyspieszył.
W prawej ręce niesie czarną wypchaną teczkę.
W lewej ręce kluczyki. Potrząsa nimi od czasu do czasu.
Pomyślałam, że pewnie spieszy się do GUS-u i jeszcze do mnie po drodze może ma coś na ksero.
Przyglądam mu się uważnie.
Pomyślałam, że pewnie bardzo intensywnie myśli skoro tak kluczykami mocno potrząsa.
Prawie na wysokości klatki schodowej Pana Mecenasa  jeszcze poprawia fryzurę.
Za chwilę przejdzie przez ulicę.
Jeszcze bardziej mu się przyglądam – przecież mnie nie widzi.
Próżna, uśmiechnęłam się do siebie.
Ale ten pan
wchodzi na schody do klatki Pana Mecenasa.
Nagle zatrzymuje się przed drzwiami.
Czyta jeszcze nie zdjęty nekrolog.
Czyta pochylając się, jakby nie dobrze widział.
Raz się pochylił, za chwilę drugi raz.
Stanął wyprostowany  i myśli.
Schodzi ze schodów.
Zrobił kilkanaście kroków w strone z której przyszedł  i wraca.
Jeszcze raz wchodzi na schody.
Jeszcze raz czyta nekrolog pochylając się.
Odchodzi powoli.

Odprowadzam  go wzrokiem.