Wracałam do domu autobusem, a na przystanku siedzi chłopczyk i płacze. Rozmawia z nim moja znajowa z autobusu starsza kobieta (babcia).
– Boi się wracać do domu, bo nie był na zapasach – mówi mi znajoma
– No bo chłopcy mnie gonili i musiałem uciekać przed nimi i nie zdążyłem na trening. Mama
mnie zbije. Boje się – płacze, jakby nie wiem co się stało. Z nerwów rozdrapał sobie skórkę
przy paznokciach, że krew leciała, zasmarkał się. Szlocha…Znajowa wyciągała mu chusteczki do nosa jedną po drugiej.
Dołączyłam do rozmowy i co się okazało. Bynajmniej wg jego wyjaśnień.
Na trening miał jechac do „budowlanki”, a mieszka na oś. Południe. Dzieciak z 6 klasy. Niby nie taki już mały, żeby jeździć z rodzicami. Jeszcze na przystanku, gdzie miał wsiadać, zoczyli go starsi chłopcy. Nie wiedział co od niego chcieli. Zaczął uciekać przed nimi i uciekł mu autobus.
W końcu jak już dojechał na ten trening, to się okazało, że już po treningu. I co teraz powie mamie? Mama go będzie bić.
– Za co? – pytam – za to że nie byłeś na treningu? Powiesz mamie co się stało.
On na to, że mama mu nie uwierzy. Że nikt go w domu nie lubi. No po prostu nieszczęśliwy chłopak. Nawet starsza siostra i brat co juz pracuja
też go nie lubią. Pomyślałam: niechciane dziecko?
W trakcie tej rozmowy okazało się, że znajoma będzie jechała na ten sam przystanek co i on.
Naraz chłopiec zwrócił się do niej z pytaniem , czy pójdzie z nim do jego mamy, żeby go usprawiedliwić?
Była zaskoczona. Ja także. I pojechali …