Do finału wyścigu, w którym także biorę udział, jeszcze dwa tygodnie.
Atmosfera okołowyborcza zagęszcza się. Ciśnienie rośnie.. .
Moi rywale są dla mnie mili i uprzejmi, że trudno odwyknąć od uśmiechu.
– A pani się uśmiecha, gdy inni zaciskają zęby – powiedziała mi wczoraj pani Krystyna (moja stała klientka) podczas dyskusji wyborczej w moim sklepiku.
– Naprawdę? Zaciskają zęby? – uśmiechnęłam się do niej.
– Zaciskają. No, a niech pani mi powie, ma Kluziński szansę na fotel prezydenta?
– Jeśli pani, pani znajomi, znajomi pani znajomych i tak dalej zagłosujecie na niego, oczywiście razem ze mną, to szansę ma bardzo dużą – odpowiedziałam.
– Pewnie, że zagłosujemy, ale jakoś was nie widać na mieście. PiS powiesił się na słupach i na przystankach, PO też wisi, a wy co?
– Pani Krystyno, PiS i PO to wielkie partie. Mają dużą kasę na wybory. Wspiera ich akcję „góra”. Już nawet plakat Tuska powiesili na bilbordach, na Wierzbickiej widziałam. A my musimy liczyć tylko na wasze zaufanie do nas i na skuteczność poczty pantoflowo-szeptanej.
– Dziś bez pieniędzy trudno wygrać wybory.
Pani Krystyna wyraźnie dawała do zrozumienia, że bez pieniędzy władzy się nie dostanie.
– Cóż, takie czasy, że wszystko jest towarem. Nawet władza. Ale my się nie poddajemy.
– A będzie pani miała swoje ulotki?
Pani Krystyna obawiając się, że może nie będę ich miała, zapytała delikatnie zaniepokojonym tonem. Uśmiechnęłam się do niej:
– Tak. Będę miała. Już są w opracowaniu.
Jakby odetchnęła.
– To kiedy przyjść. Rozdam znajomym.
– Mają być na wtorek, więc może we środę? Albo kiedy będzie pani pasowało. Dziękuję, że chce pani mi pomóc.
– Bo my tu na osiedlu bardzo panią lubimy – uśmiechnęła się do mnie.
Spąsowiałam, jakbym coś przeskrobała.
– Ja także was bardzo lubię? Podobało się pani wczorajsze spotkanie w klubie „ze mną”?
Spróbowałam zmienić temat rozmowy, więc zagadnęłam ją o wczorajsze spotkanie w Igreku.
Klub Seniora zaprosił mnie na swoje „czwartkowe spotkanie”. Byłam przekonana, że chcieli posłuchać moich wierszy, dawno im nie czytałam. Wybrałam więc ze swoich czterech tomików kilkanaście wierszy. Na drobny upominek za ich wysłuchanie, przyniosłam dla nich nowiutką „Baśń o Eulalii”. Przyniosłam także swoją „Złotą Księgę”. Wpisują sie do niej moi słuchacze.
A więc na spotkanie przygotowałam się bardzo wyjątkowo. Tymczasem okazało się, że oni chcieli ze mną porozmawiać ale jako z kandydatką o wyborach. O moim programie wyborczym. No i było drobne nieporozumienie. Zaproponowałam, że może najpierw poczytam, a potem porozmawiamy o wyborach. Seniorzy nie protestowali.
– Jak pani czyta swoje wiersze, to z przyjemnością się słucha.
– Lubię czytać wiersze, a w szczególności swoje.
– A wie pani, ta baśń o Eu…, Eu…
– Eulalii – pomogłam w tym trudnym imieniu.
– Bardzo fajnie się czyta, nawet mnie, starej kobiecie, podobała się.
– Pani Krystyno, bo moje baśnie są dla wszystkich, a w szczególności dla babć i dziadków, żeby czytali swoim wnuczkom. Dzieciom czasem trzeba coś dopowiedzieć do nich. Na przykład co to są onuce. Skąd mają wiedzieć, co to są onuce. A dziadkowie może jeszcze pamiętają onuce?
– No tak – zamyśliła się.
– W moich baśniach jest dużo takich cukiereczków. Dlatego bardzo proszę czytać dzieciom. Teraz cała Polska czyta dzieciom. Tylko my, pani Krystyno, czytamy dzieciom nasze baśnie już 10 lat.
Takich baśni chyba nikt w Polsce nie ma. Są one prawdziwie nasze, radomskie, z Plant, z tego klubu (wskazałam ręką na klub Igrek) wyszły. Tu się urodziły. Czyż nie jest to urocze?
Uśmiechnęła się.
– Będziemy na panią głosować. Może się uda – uśmiechając się szykowała się do wyjścia, gdyż wchodziła następna klientka.
– Ja i moi znajomi także – przyłączyła się do rozmowy.
– A co panie sądzą o wczorajszej debacie kandydatów na prezydenta? – zapytała nowa klientka.
No i dyskusja potoczyła się dalej.
Cdn…