SŁOWO OD EMERYTKI

Przez to zaziębienie siedzę w domu i gapię się w telewizję.
Ostatnio ostro na ekranie o systemie emerytalnym. Dyskutują premierzy, ministrowie, politycy, nawet profesorowie i fachowcy różnych maści.
Ale nie zauważyłam, aby na ekranie pojawił się choćby zwykły pracownik ZUS, który dziś oblicza emerytury i wydaje się, że wie najlepiej od czego zależy jej wysokość.
Ja już jestem emerytką. Ja już wiem.

Wysokość emerytury zależy przede wszystkim  od wysokości wpłaconych składek na przyszłą emeryturę,  czyli od tego ile zarabialiśmy każdego dnia przed emeryturą.

W życiu bywa różnie. Kiedy człowiek jest młody, ma więcej siły, może pracować wydajniej, może więc więcej zarobić. I to jemu przyda się przy wyliczeniu przyszłej emerytury. Im jest się starszym, niestety stwierdzam to po sobie, jest się i mniej kreatywnym, mniej wydajnym, wszystko robi się wolniej, choć wydawałoby się, że ma się większe doświadczenie życiowe. Po prostu jest się starym.
Chcę tu podkreślić, że najważniejsze jest w stażu zawodowym, żeby we właściwym czasie dać z siebie jak najwięcej. Dobrze zacząć i  pociągnąć, bo starość to tylko równia pochyła. Jak kto ma siłę to jeszcze jakoś się doczłapie do emerytury, ale niestety nie wszystkim to się udaje.

Dzisiejsza głośna dyskusja (troska) rządzących o wysokości naszych emerytur, tego tematu nie podnosi. Być może właśnie dlatego, że nie widać perspektyw na dobre zarobki.
Szczególnie dla ludzi młodych.

Zreformowaliśmy gospodarkę, że dziś królują markety.
Zreformowane mamy szkolnictwo, o którym mówi się, że nie wyszło.
Reformujemy służbę zdrowia – też idzie pod górkę.
Teraz zabieramy się za emerytury.

A może wrócić do Falskiego, gdzie  murarz to murarz, krawiec to krawiec, …
a zderzak to zderzak.