Wczoraj, niedziela, godz ok. 17. Jadę „siódemką” do kina Helios na „Ranczo Wilkowyje”. Siedzę od okna przy środkowych drzwiach. Na przystanku przy E.Leclerku trochę ludzi, między innymi młode małżeństwo z dwójką dzieci, jedno ok. 3 lat (w wózku), starszy chłopczyk ok. 7 lat. Mama przeszła do tylnych drzwi z synkiem. Tata, zdenerwowany, pozostaje przy środkowych drzwiach i wprowadza wózek do środka autobusu. W międzyczasie wyrywa kocyk z rąk dziewczynki i „ciska nim” o córeczkę. Dziewczynka zaczyna płakać, ale już przy niej jest mama .
Mówi do synka by sobie usiadł, wskazując mu miejsce obok po drugiej stronie. Sama bierze dziewczynkę z wózka i siadają przy mnie.
Jeszcze dziewczynka chce z wózka wziąć balonik. Tata podaje balonik. Dziewczynka bardzo płacze, wręcz zanosi się. Łzy leją się po twarzy jak grochy. Mama ręką dziecku łzy wyciera i prosi żeby nie płakało.Całuje łezki po policzkach, ale dziewczynka nadal płacze. Za chwilę słyszę, jak dziewczynka szeptem skarży się do mamy „zbił mnie”. Mama próbuje tate bronic, że tata nie zbił jej, ale dziewczynka nadal że właśnie zbił.
I taka rozmowa połączona z wielkim płaczem dziecka.
– No, ale już nie płacz – prosi mama, bo widzi że ludzie juz zaczynają sie przyglądac temu tatusiowi.
– Własnie, że zbił, w nosek – pokazuje swój nosek.
– W nosek ? – mama całuje nosek. – Ale juz nie płacz
– Ty też płakałaś – nagle słyszę jak dziewczynka smutnym głosem zwraca się do mamy
– Ja? Ja nie płakałam.
– Widziałam, mamusiu, jak płakałaś – czule dziewczynka do mamy.
– Nie pamiętam
– Ale ja widziałam. Wygoń go.
Mama nie odpowiada.
– Wygonisz go ?
Bez odpowiedzi.
– No powiedz. Wygonisz go? – pyta i zaczyna bawiać sie balonikiem.
– Wygonisz ?
Przytuliły się do siebie.
-Fajnie u mamusi na kolankach ? – pyta mama.
-No.
-Mogłysmy nie brac wózka. Byśmy tak sobie siedziały razem.
Dziewczynka nie odpowiada.
Zaczyna bawic się balonikiem i spoglada na mnie.
„Pyknęłam” w jej balonik.
Jakby się zdziwiła, ale spodobało się jej. Zaczynam jej dalej „pykać” w ten balonik.
– Piekny masz balonik – mówię. – Jaki kolor lubisz najbardziej? – zapytałam
– Pomarańczowy – odpowiedziała. Balonik był właśnie pomarańczowy.
– A skąd go masz?
– Z „kerfura” – usmiecha się do mnie.
– Z „leklerka” – poprawia mama
– Z „kerfura” – na swoim stawia dziewczynka.
– Ale przecież wracamy z „leklerka”, w „kerfurze” byliśmy wcześniej, a tam nie dawali baloników.
Dziewczynka nie odpowiada. Bawimy się w „pykanego”. Autobus jest na poziomie kina Helios, zaraz będę wysiadać.
– Mamo, to jest kino, patrz! – nagle dziewczynka zwraca się do mamy
-A wiesz jak to kino się nazywa? – pytam.
– Nie – odpowiada i patrzy na mame i na mnie
– Helios. Własnie zaraz wysiadam, bo ide do tego kina.
– Na co? – zaciekawiona
– Na „Ranczo Wilkowyje” – uśmiecham się
– Na Wilkowyje? – mówi zdziwiona.
Mama się uśmiecha. Przepuszczają mnie. Wychodzę. Zerkam do autobusu. Dziewczynka juz jest na moim miejscu i usmiecha się przez okno machając balonikiem.
„Wygoń go! Wygonisz go?” – echo głosu dziewiczynki jeszcze słyszę