Dziś znowu będzie o jedzeniu. A to za przyczyną „andrzejkowego obiadu”.
Lubię gotować, lubię podawać do stołu. Ale zawsze jednak jest we mnie stress.
Pół soboty myślenia, pół przygotowania i pół gotowania. Jak zawsze więcej godzin pracy niż ma cała doba. Praca, praca, praca. A jedzenia na kilka minut. Całkiem jak na scenie.
I odwieczne pytanie: czym zaskoczyć gości?
Moja śp. teściowa to była poetką w kuchni. Ona ptrafiła tworzyć, zaskakiwać.
Mnie dziś się też udało. Zaskoczyłam „prościzną”. Sałatką do obiadu, której jeszcze w rodzinie nie robiłyśmy.Pozostały mi buraczki z czerwonego barszczu. Często do nich dodaje kwaszonego ogórka. A tym razem dodałam kwaszonej kapusty. Własnej kwaszonej kapusty, co też było zaskoczeniem, bo pierwszy raz sama kwasiłam kapustę i nawet mi wyszła bardzo smaczna. Tak stwierdziły dwie genealogiczne superkucharki. Przepis już jest na mojej www.
Jest też przepis na sałatkę z gotowanym schabem i kukurydzą. Zapraszam i życzę smacznego.