Wstawiłam do swojej strony link „genealogie”. Pracowałam nad nimi wiele lat. Gotowe są cztery – rodzina męża. Moja rodzina wymaga znacznie więcej pracy (mieszka daleko).
Wiele lat pracy, wiele lat zastanawiania się nad formą zapisu. Ostatecznie sama opracowałam
identyfikator – według niego prowadzę zapisy.
Graficznie przypomina słońce z promieniami słonecznymi. Słońce – to (Nr 1) protoplasta. Od niego wychodzą promienie – potomkowie, z których także wychodzą promienie – ich potomkowie itd.
Pokolenia to okręgi. Pomalowane w odcieniach od białego poprzez złote do czerwonych
ładnie się prezentują. Identyfikator to kolejny numer dziecka w rodzinie. Identyfikację zapisuję od lewej do prawej strony. Najstarsi po lewej, najmłodsi po prawej. Można w dowolnym czasie odnalezionego członka do rodziny dopisać.Zakończone pokolenia zamykam ciągłą linią, rozwojowe zamykam linia przerywaną. Jest jeszcze kilka innych szczegółów, ale to już dla zainteresowanych.
Wszystko wykreśliłam na formacie A1 bristolu. Także zeskanowałam w porobiłam różne formatki odbitek Najbardziej przydatne są w A3.
Oczywiście w wykresie graficznym identyfikatora nie podaję (ale łatwo jest go odczytać – zapisany jest zgodnie z ruchem wskazówek zegara). Natomiast są niezbędne do dokumentacji papierowej. Każdemu członkowi rodziny przyporządkowuję co najmniej jedną stronę z identyfikatorem na górze. Dokumentacja to nie tylko podtsawowe dane, ale także ciekawsze informacje, zdjęcia, opowiadania. To żywa księga. Można niejeden scenariusz napisać.
Tak jak wspomniałam, genealogia to wiele lat pracy. Moje zainteresowania zaczęły się, gdy wyszłam z domu. Wtedy już zaczęłam zbierać informacje i dokumenty.
Ciekawość do jakiej rodziny wchodzę (weszłam) nie była mniejsza. Aż udało się rodziny uporządkować. Przy okazji odkryłam, że najwięcej o rodzinie wiedzą wstępujący do niej czyli synowe i zięciowie.
Genealogia to także piękna przygoda. Najpiękniejsze chwile, to te, gdy przyjaciele od 25 lat, odnajdują swoje wspólne korzenie. Łzy radości – jak najpiękniejsze kwiaty.
Dziś doczekałam się, że o zmianach w rodzinie jestem informowana. Kopię w formacie A3 lub na dyskietce, płytce C, czy e-mailem, otrzymują państwo młodzi w prezencie ślubnym (łącznie z moimi baśniami). Jestem bardzo szczęśliwa, że udało mi się tę pracę zacząć i wykonać. Bowiem obawiałam się, że rodzina odmówi informacji. A tymczasem wszędzie byłam miło przyjęta i ugoszczona. Jakby to była ostatnia chwila, by uporządkować czasem mocno poplątane dzieje.
I co jeszcze ważne. Dla niektórych był to autentyczny powrót do rodziny. Czasem, choć tylko papierowy, ale także powrót. Na dobre i na złe.
Niejednokrotnie rachunek sumienia.
Czasem jak wigilia Bożego Narodzenia.
Pusty talerz.
Życie.
Myślę jeszcze, by swoje genealogie przenieść na Internet. Są gotowe programy. Ale na wszystko potrzeba dużo, dużo czasu.