Dzisiejszy temat prosto z ulicy Moniuszki. Ulica wybrukowana cała – od kamienicy do kamienicy. Gazony na zieleń wyniesione wysoko, że bez „drabinki” nie wejdziesz. Drzewa „okolone” krawężnikiem niemal przy samym pniu,
oprócz tego na wszelki wypadek założono na nie ochronne kraty, pewnie żeby jakiś samochód ich nie uszkodził. I oto widzę jak wypuszczony z kamienicy piesek próbuje sobie znaleźć kawałek „zieleni … ziemi” dla załatwienia swoich potrzeb fizjologicznych. Gazon wysoko – nie wejdzie, nawet gdyby mu się udało tam wejść to gazon „zalesiony” i też się tam nie wciśnie. Pod drzewko nie dał rady, bo te kraty. Kręcił się, kręcił się aż w końcu nie wytrzymał i … wiadomo na chodnik. Biedny pies. Właściciel pewnie nie chciał oglądać tej sceny i się nie pokazał. Piesek pobiegał i zniknął mi z oczu.
Jak pogodzić interes człowieka z interesem psa? Na razie wytycznych nie ma, ale przecież serc nam nikt nie odebrał.