SYLWESTROWA DRAMA

Propozycja córek – Sylwester w Warszawie
Dlaczego nie

Tak więc przywitaliśmy 2010 rok w stolicy

Godz.18
Teatr Dramatyczny
Spektakl – Persona.Marylin
Reżyser –  Kristan Lupa
Aktorzy – Sandra Korzeniak, Katarzyna Figura, Adam Ferency, Władysław Kowalski i inni.

Poszliśmy.
Teatr niby ten sam, a nie ten.
Te same marmury, podłogi, sztukaterie i żyrandole, które zostały mi w pamięci jeszcze z czasów studenckich.  Może nawet ta sama stolarka okienna i drzwiowa.
Na seans czekaliśmy w pięknej sali. Zauważyłam że przyniesiono „szkło”. Pomyślałam, że pewnie zaproszą nas na szampana. Spektakl sylwestrowy, czemu by nie?
Przygladałam się przychodzącym  widzom.
Kilka pań w pięknych strojach wieczorowych, więcej jednak „zwyczajnie” ubranych.
Panowie niektórzy w dżinsach, bez krawata – dawniej nie do pomyślenia.
Wchodzimy na salę widowiskową.
A tu „zong”. 
Pani z obsługi kieruje nas do ostatniego rzędu jakby „na prędce”  zmontowanej widowni.
Na wstępię , choć jestem niska, uderzyłam głową w murek jednej z loż.
Ale zajmujemy swoje miejsca. Zwyczajne szare krzesła. Za nami barierka, żebyśmy czasem nie pospadali. Pod nami widok z rzędami pięknych wygodnych foteli. Poczułam się, jak widz drugiej kategorii. Mina mi zrzedła, może przejdzie. Jest cicho, że przewracające się krzesło robi wielkie zamieszanie. Publiczność powoli wypełnia widownię. Są miejsca wolne. Ktoś mówi, że studentom „trzeciego wieku”  kupowane są bilety, a nie wszyscy przychodzą. Pomyślałam – tacy studenci.  
Trwa spektakl.
Po pierwszej  części zapytałam męża, czy aby na pewno chcieliśmy obejrzeć taką Marylin Monroe?
Zrobił minę.
Czemu nie?
Właśnie – czemu nie?
Druga część.
Tym razem wchodzę ostrożnie, żeby nie uderzyć się w murek. Stawiam na nogi przewrócone krzesło. Zajmuję swoje.
Trwa druga część, a ja ciągle zastanawiam się , co ja tu robię.
Komuś zadzwoniła komórka. Chwila „rozrywki”.
Do końca spektaklu już nic się nie wydarzyło.
Brawa. Brawa.
Czekam na zaproszenie do szampana.
Brawa. Zaproszenia nie słychać.
Dalej brawa.
Aż wychodzi „ktoś” i składa nam życzenia noworoczne.
Dalej brawa.
A zaproszenie na szampana?
Nie słychać. Nie widać.
Wychodzimy.
Salę, na której oczekiwaliśmy przedstawienia, pilnie strzegą panie. Nie wolno wchodzić.
Znaczy szampana dla nas  nie będzie.
A ja myślałam, że w Warszawie to ….

Wracamy, po drodze dyskutując o wartości spektaklu.
O granicy wolności.
Co na to Marylin  Monroe z wysokości?

Przed północą schodzimy się  na Moście Poniatowskiego.
Zajęliśmy miejsca po środu mostu , żeby mieć dobry widok na lewą i na prawą Warszawę.
Nastrój jest. Szampan też.
Zaczynają się fajerwerki. I to jakie. Bajka.
Nagle znad prawego brzegu Wisły w kierunku lewego brzegu zaczynają wyfruwać ptaki.
Najpierw pojedynczo, potem połączone w większe stada.
Spłoszone ptaki krążą nad Wisłą od brzegu do brzegu. 
Nie mają gdzie usiąść, przeganiane wybuchami petard.
W nocnej ciszy przerywanej hukiem fajerwerków słabo słychać ich krzyk.
Ale krzyczą.
Przywitaliśmy Nowy Rok.
Złożyliśmy sobie życzenia.
Wracamy.
Po drodze dyskutujemy  o fajerwerkach i ptakach.
I znów o  granicy wolności.