Od dzieciństwa, a ściślej od pierwszej klasy, za sprawą wzrostu
przywykłam siedzieć, stać, być z przodu, na początku.
Także wchodzić do autobusu przednimi drzwiami.
Lepiej widać, lepiej słychać, a i pytać łatwiej.
Ale bywa, że się nie udaje – z różnych powodów.
Bo to albo miejsca zajęte, albo kierowca za daleko zatrzymał autobus.
Nie dopatruję się w tym niczyjej złej woli.
Szczególnie, jeśli chodzi o kierowców, gdy na dworze „na minusie”.
Pracę mają ciężką, więc choć niech nie marzną.
Ale bywa, że się na nich” wkurzam”.
Jak dzisiaj. Godz. po 17-tej.
Przystanek na ul. Narutowicza.
Czekam na „7”. I nie tylko ja.
Podjeżdża „Neoplan” z tablicą „Os. Michałów”, a powinien „Os. Południe”.
Nie zmienił tablic, czy może znowu jakaś zmiana w komunikacji?
Już tak było. że z tego przystanku odjeżdżały autobusy w przeciwne strony.
Jak ktoś wiedział, to wsiadł dobrze. A jak nie – pojechał w odwrotnym kierunku – jak ja.
Dziś akurat jedna z pań, zauważywszy, że ten jedzie na „Michałów” powiedziała drugiej osobie, że one jadą na „Południe”. Zauważyłam, że nie szykują się do wsiadania.
Ja?
Za chwilę autobus zatrzymał się na przystanku, tak by drzwi od kierowcy były niedostępne.
Wsiadłam więc drugimi i niepewna, w którą stronę jadę, podeszłam do kierowcy.
Autobus już ruszył. grzecznie zapytałam:
– Jedzie pan na Michałów, czy na Południe?
– Na Południe – jakby odburknał.
– Bo na tablicy ma pan Michałów – poinformowałam.
– To nie wie pani dokąd pani jedzie? – skomentował moją informację.
Poczułam się głupio.
Spodziewałam się przynajmniej „dziękuję”.
Siadłam, jadę i myślę…
Czy Radom ma szansę być „Siłą w precyzji”?
Wysiadając spojrzałam na tablicę autobusu „Os. Południe”.
i na jego numer (łatwy do zapamietania).