Godz. 7.10. Schodzimy z ul. Witosa w drogę gruntową (zdjęcia 161, 162). Z lewej strony mijamy SITA , z prawej luzem kontenery na śmieci. Stoją jak bezpańskie, bez żadnego porządku, jakby ktoś je „zgubił” lub „podrzucił”. Stoją już za bramą ATK. Do kogo należą?
Wchodzimy w las. W lesie dużo ścieżek, dróżek, dróg. Którą wybrać? Na pewno musimu iść na wschód. Wybieramy bardziej rozjeżdżoną. Nie dziwi nas tambylizm (zdjęcie 162), bo do śmieci w lesie już oczy nasze przywykły. Ale żeby przy „takich” firmach? No cóż – szewc w dziurawych butach chodzi. Idziemy dalej. Dalej już tylko las. A w lesie – niespodzianka. Po lewej stronie drogi „ukryty” Miejski Ośrodek Centralnego Szkolenia Maszynistów. Ładny budynek. Maszyny w szeregu na parkinku. Wokół porządeczek. W lesie drogi treningowe dla ciężkiego sprzętu. Jeszcze rano. Cisza. Idziemy dalej w las. Na drzewie przybita tabliczka: Kopalnia piasku Lesiów – Wincentów – Xella Radom sp. z o.o. – Uwaga Głębokie wykowy (zdjęcie 163). A nam się mówi, że nie wolno gwoździ wbijać w drzewa, bo ich też boli.
A więc wchodzimy na teren kopalni piasku (zdjęcia 164, 165, 166). Trzymamy się prawej strony wyrobiska, żeby łatwiej było znaleźć najwygodniejsze wejście na górę na poziom terenu. A na kopalni, jak na kopalni. Trochę wykopane tu, trochę tam. Doły wypełnione wodą, wyglądają jak koryta. Jakby lekki bałagan. Za mojego „królowania” na Wincentowie chyba na kopalni był większy porządek. Teraz jakby brak bieżącej organizacji wydobycia i bieżącej rekultywacji. A może to tylko czas ubarwia przeszłą pamięć. Po lewej stronie naszej trasy w oddali wielkie składowiska śmieci. Jakieś wielkie cylindry (zdjęcia 167, 168). Ptaki krążą nad śmieciami i spycharki jak małe zabaweczki leciutko posuwają się po nich do przodu. Ładnie prezentuje się na „śmieciowym” postumencie słup elektryczny (zdjęcie 169).
I ta wielka cisza. Nie słychać ani spycharek, ani ptaków. Wrażenie, jakby na ten „stepowy” krajbraz patrzyło się z jakiejś zamkniętej kabiny. Jedynie smród jest wszechobecny. Współczuję tym, co tu pracują. Powoli opuszczamy i kopalnię piasku, i wysypisko śmieci (zdjęcie 170). Zwiedzanie (jeśli można to łażenie po kopalni nazwać zwiedzaniem) zajęło nam prawie godzinę.
Sądzę, że nakręcilyśmy ze trzy kilometry. Tak tez wynika mniej więcej z mapy satelitarnej.
W międzyczasie wysiadły baterie w moim aparacie. Zapomniałam naładować. Aparat miała także Ania. Ale udało nam się zrobić na nim tylko dwa zdjęcia. Kicha. Do sklepów daleko. Co robić?
Przypomniało mi się, że ktoś kiedyś grzał baterie na kaloryferze. Wsadziłam więc swoje na kilka minut pod biust i okazało się, że ruszyły. Ale tylko na jedno zdjęcie. No to schowałam jeszcze Ani baterie pod biust. I też ruszyły – na kilka zdjęć. I tak na zmianę – już bez szaleństwa z fotografowaniem, dopóki nie kupiłyśmy nowych baterii na ul. Kozienickiej, kilkanaście zdjęć zrobiłyśmy – w tym sześć na kopalni.
Z kopalni wyszłyśmy ok. godz. 8.00. Weszłyśmy na drogę łączącą ul. Stepową z ul. Krzewień. Po drodze przejście przez zerwany mostek przez rz.Mleczną (zdjęcie 171). Dalej prosto przez siebie, aż do przejazdu kolejowego Warszawa – Radom (zdjęcie 172) i wymarzony odpoczynek.
Kocham Radom
cdn…