Godz.14.40. Wchodzimy na ul. Orkana. (zdjęcie 137). Władysława Orkana.
Przypomniał mi się ojciec. Czytał Orkana. Dopiero teraz, gdy opisuję trasę, pamięć otwiera swoje stare wrota. Kilka słów o Orkanie wg Wikipedii.
” Władysław Orkan, właśc. Franciszek Ksawery Smaciarz (ur. 27 listopada 1875 w Porębie Wielkiej, zm. 14 maja 1930 w Krakowie) – pisarz tworzący w okresie Młodej Polski, chociaż do nurtu modernistycznego ani on sam, ani współcześni go nie zaliczali…Był jednym z największych popularyzatorów literatury ukraińskiej w Polsce….”
To bardzo długa ulica. Według mapy ok. 2 km. Jest ulicą graniczną między miastem a gminą Jedlińsk. Czym kierowali się rajcy miejscy, żeby jej patronem był W.Orkan? Może jako tłumacz języka ukraińskiego był symbolem takiej granicy? A może nie było dla niego miejsca w centrum za tłumaczenia? Radom jest miastem trudnym. Mieszkam tu już 35 lat, ale nie dalej jak wczoraj, jedna z moich znajomych, dowiedziawszy się, że mam żałobę po mamie, współczuła mi, że musiałam „aż tam” jechać na pogrzeb. Znaczy gdzie? – zapytałam. I zrobiło się głupio. I jej i mnie. No cóż. Często oceniani jesteśmy podług urody, często z imienia, czy z nazwiska, a jeśli już idzie o wyznanie – to prawie nie ma wątpliwości. Kto tego nie doświadczył, nie zauważy. A boli, jak ukłucie szpilką najdelikatniej ujmując. No, ale wracamy na ul. Orkana.
Pierwsze niespodzianki (zdjęcie 138, 139) i wszechwładnie panujący nam tambylizm. Do tego zbliżający się deszcz. Zrobiło się niemiło, ale idziemy. Tego odcinka na mapie nie ma. Po lewej stronie zbliżamy się do ul. Dojazdowej.
Jest godz. 15.00. Złapał nas ulewny deszcz. Szybko wyciągnęłyśmy parasolki i w kucki pierwszy deszcz przeczekałyśmy na tym skrzyżowaniu.
Ul. Dojazdowa ładna, asfaltowa, nowa. Kusi. Czy to aby na pewno Radom? Idziemy.
Po 200 – 300 m znowu deszcz. Parasolki nie osłoniły nas. Schowałyśmy się pod pierwszy napotkany okap. Był to okap obórki. Porządny. Po deszczu idziemy dalej – pytamy o dalszą drogę.
No i właśnie. Panowie na budowie poinformowali nas, że mamy wrócić. Jesteśmy bowiem w Wielogórze w gm. Jedlińsk. Wracamy więc na ul. Orkana do miejsca, gdzie w kucki przeczekałyśmy pierwszy deszcz. I dalej gruntówką idziemy granicą Radomia. Póki co gmina Jedlińsk nie powaliła nas.
Idziemy obok radomskiego lasu, w którym pełno śmieci. Powoli zza lasu wychodzi osiedle „Na Mroza” (zdjęcie 140). Jeszcze tak niedawno nawet nie wiedziałam o istnieniu tego osiedla, a już byłam jego gościem. A to za sprawą pani Grażyny K., od której odkupiłam działkę na Godowie. Pani Grażyna jest współzałożycielką „Stowarzyszenia mieszkańców na Mroza”. Stowarzyszenie walczy między innymi o autobus. Rok temu zorganizowano festyn, na kóry zaproszono także i mnie. Czytałam „Baśń o Eulalii”. Życzę mieszkańcom Mroza, aby to ładne osiedle było dla nich domem i udało się im przezwyciężyć wszystkie ludzkie problemy.
Jeszcze raz z sympatią spoglądam na to osiedle. ale idziemy dalej. Jakiś samochód jakoś dziwnie jedzie nam naprzeciw. Mija nas, potem na dróżkach tworzących niby pętle, robi kilka kółek i ponownie jedzie w naszą stronę. Dreszczyk emocji – czego może chcieć. Na szczęście odjechał.
Jest jakieś 400 metrów do ul. Warszawskiej (Zdjęciem 141). To już nie ta ulica, którą szłyśmy. Widać miasto. Ale także i gminę (Wielogórę). Domy po jednej i drugiej stronie ulicy Orkana mogą ze sobą konkurować. Na tablicy ogłoszeń należącej do Wielogóry plan Wielogóry (zdjęcie 142). Po prawej stronie teren „Forda” (zdjęcie 143). Kto administruje ul. Orkana? Może Ford?
Mamy przejść na drugą stronę ul. Warszawskiej. Ale jak? Szukamy odpowiedniego przejścia (zdjęcie 144). Trzeba nam wejść na teren Wielogóry. Idziemy wydzielonym chodnikiem wzdłuż E77. Przejście dla pieszych jest dopiero przy ul. Kościelnej. Przechodzimy. Razem z nami matka z trójką dzieci. Za nami 22 km trasy i 9 godzin wędrówki.
Kocham Radom.
cdn…