TURKUSOWY SZLAK – część 5

godz. 9.00.
Dopiero dwie godziny idziemy, a tyle wrażeń i wydarzeń. Przed nami ul. Kielecka ( zdjęcia 67 do 69) i kwadrans starchu, żeby przejść na drugą stronę. Ciągle samochody i samochody. Aż w końcu przechodzimy, a właściwie przebiegamy, ale uważnie. Ufff.
Teraz gmina Wolanów pokaże nam swoje sąsiedztwo. Gmina Kowala „wykazała się” stawami. Czym zachwyci Wolanów?
Zatrzymujemy sie przy grillo-wędzarce wystawionej na sprzedaż na poboczu ulicy (zdjęcie 70).
Ja też mam na swojej działce i grilla i wędzarkę. Gralla już kilka lat używam i jestem zadowolona.
Doskonale zdała egzamin „cygańska” patelnia, a kiedyś miałam ją wyrzucić. Wędzarkę zrobiłam w tym roku, z beczki. Na dodatek wymysliłam, że będą jeszcze fajerki. Udało się. Już nawet jedliśmy własne wyroby: kiełbasę i karkówkę i na fajerkach gotowałam kartofle ze swojej działki. Czuję się dowartościowana w tym temacie. Na razie mam przerwę w wędzeniu, bo zabrakło drzewa. Ale myślę, że jak pogoda dopisze i mąż narąbie drzewa, to będzie wędzenie.
Co do tej grillo-wędzarki – jakoś mi się nie widzi. Jakby za dużo blachy. Niby ładna (do zdjęcia) , ale czy praktyczna? Pewnie też i nie na każdą kieszeń.
Lewą stroną ul. Kieleckiej idziemy do ul. W. Małcużyńskiego (przedłużenie ul. Szydłowieckiej).
Chwilę stoimy na skrzyżowaniu (zdjęcie 71 i 72) i zastanawiamy się, czy nie odwiedzić naszej działki. Do ul. P. Michałowskiego jakieś pół kilometra drogi. Kiedyś teściowie nam ją kupili w prezencie. Spora dzialka – w lesie. Na początku podobała mi się, a w końcu nie przyjęła się. Bardzo szczekały psy sąsiadów. Wolę swoją w ROD na Godowie. Kupiłam sobie sama. Z domu mam blisko, piętnaście minut pieszo. Tutaj trzeba by jechać kilkoma autobusami, albo być uzależnionym od samochodu. A ja lubię być niezależna.
Sympatyczna ta ul. Małcużyńskiego. Ładne posesje po obydwu stronach.Trochę taka wiejska. Nawierzchnia ulicy gruntowo żużlowa.
Zatrzymujemy się przy ul. Pianistów (zdjęcie 73, 74). Tutaj spotykamy pierwszą kapliczkę na naszym szlaku. Za chwilę spotykamy także pierwszą osobę (kobieta), która nami zainteresowała się. Pyta dokąd idziemy. Opowiadamy o naszej wycieczce. I o tym, że kończy nam się mapa i nie wiemy, czy idąc dalej ul. Małcużyńskiego dojdziemy do jakieś drogi polnej, która potem wg mapy będzie prowadziła nas granicą Radomia aż do ul. Wolanowskiej. Była trochę zdziwiona naszą wyprawą, ale informacji udzieliła. Mamy przy następnym skrzyżowaniu, gdzie będzie po prawej stronie drewniany krzyż w dwóch brzózkach(zdjęcie 75), skręcić w prawo. Tędy dojdziemy do ul. Wolanowskiej. Patrzymy na mapę.

Skręcamy więc we wskazaną nam drogę polną. Za chwilę mija nas mężczyzna z dużym psem.
Spojrzał na nas, ale się nie odezwał. Nie to nie. Nie będziemy go zaczepiać, już wiemy jak mamy iść. Na prawo i lewo pełno mimozy (zdjęcia 76, 77). „Mimozami jesień się zaczyna…” – w uszach śpiewa Czesław Niemen „Wspomnienie” – wiersz Juliana Tuwima, do którego muzykę skomponował Marek Sart (właściwie Jan Szczerbiński). Po 10 minutach spaceru między mimozami może by tak pierwszy postój? Dochodzi godz.9.40. Wybieramy sobie ładne miejsce na postój (zdjęcie 78). Po lewej stronie drogi pod dębem. Tego mężczyzny z psem już nie widać. Osiem kilometrów drogi za nami. Zaczynamy pierwsze śniadanie.
Mamy chleb od Stojaka, który nam poleciła rano pani w Żabce, do tego pasztet wyborowy drobiowy paprykowy, swoje kwaszone ogórki, własne pomidory, herbatę z termosa. Mamy też poleconą przez tę panią bułkę mleczną od Kosieka. Po śniadaniu sprzątami po sobie śmieci do plecaków (zdjęcie 79) i idziemy w dalszą drogę.

Kocham Radom.

cdn…